Dolinie Rospudy grożą nieodwracalne zmiany


Dolinie Rospudy grożą nieodwracalne zmiany: artykuł nr 3579

2006-10-20 13:32:00 Ekologia

Wojewoda podlaski wydał pozytywną decyzję środowiskową dotyczącą budowy obwodnicy Augustowa. Dokument określa warunki, jakie należy spełnić, by inwestycja była jak najmniej szkodliwa. Ta decyzja jest zła z punktu widzenia ochrony przyrody. Zagwarantowane w niej kompensacje są po części zbiorem pobożnych życzeń, po części zaś fikcją prawną. Możemy chronić przyrodę bez szkody dla interesu publicznego, prowadząc obwodnicę Augustowa przez inne tereny niż unikalna Dolina Rospudy - uważa dr Przemysław Chylarecki, biolog i ekolog z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN.

MALOWANIE TRAWY NA ZIELONO

"Dolina Rospudy to teren, który powinien stanowiś priorytetowy obszar ochronny" – uważa naukowiec. "Zamiast chronić gatunki i siedliska, jak zobowiązuje nas do tego Dyrektywa Środowiskowa UE, postępujemy wręcz przeciwnie" - dodaje. Zapewnia, że takie działania doprowadzą do nieodwracalnych zmian w przyrodzie.

Zdaniem biologa, kompensacje zagwarantowane w decyzji środowiskowej, są warte tyle, ile papier, na którym je zapisano.

"Nie można zakontraktować orla bielika, żeby przeniósł się do innego gniazda. Podobnie nie zrekompensuje się strat związanych z wycinką, sadząc przy drodze kilkadziesiąt pięcioletnich drzewek" – przekonuje naukowiec, nazywając propozycje, zawarte w dokumencie, "kosmetyką".

Jak wyjaśnił PAP dyrektor wydziału środowiska i rolnictwa Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku Józef Staniaszek, nowością wśród kompensat ma być odtworzenie każdego zniszczonego przy budowie obwodnicy siedliska ptaków. Proces odtwarzania siedlisk ptaków ma, z pomocą specjalistów, monitorować konserwator przyrody. Odtwarzanie ma być prowadzone w latach 2007-2008.

"Zapisy w decyzji to lista pobożnych życzeń ludzi, którzy nie są w stanie dać żadnej gwarancji na sukces planowanych przez siebie przedsięwzięć. Ja, jako biolog, mogę powiedzieć, ze gwarancje te są bliskie zeru" – ocenia Chylarecki.

PRZEPROWADZKA ORŁA W SĄSIEDZTWO SŁONIA

Zawarte w dokumencie wojewody zapewnienia o odtwarzaniu siedlisk, ekolog nazywa parodią. (podobnego zdania są eksperci Komitetu Ochrony Orłów - przeczytaj wywiad PAP)

"Chronione ptaki żyją na tych terenach, ponieważ znalazły tam wyjątkowe warunki. Na odtworzenie tego typu siedlisk, należałoby czekać kilkadziesiąt lat. Ptaki przez ten czas nie będą kołować nad lasem – odlecą" – tłumaczy Chylarecki. "W Europie ptaki nie giną dlatego, że do nich strzelamy, ale dlatego, że nie znajdują dogodnych dla siebie miejsc. My tymczasem niszczymy nawet te niewielkie oazy, w których żyją. Co dajemy im w zamian? Nic, bo nic nie możemy dać" – konstatuje biolog.

Naukowiec wskazuje absurdy, zawarte w decyzji środowiskowej. "Decydenci przekonują, ze orzeł bielik, którego gniazdo zostanie zniszczone, zyska +lepsze żerowisko+, utworzone nad innym jeziorem, 13 kilometrów dalej. Jak można sądzić, ze ten unikalny ptak przeniesie się tam, gdzie ludzie zechcą?" – zastanawia się. Przypomina, że w odległości 10 metrów od planowanej drogi znajdują się gniazda orlika krzykliwego. Teraz ptaki maja się przenieść do siedlisk odległych o kilka kilometrów.

"Sugestie, że orlik przeniesie się na nowe miejsce, są pozbawione podstaw biologicznych. Ja ze swojej strony mógłbym dodać, że osiedlę tam słonia, którego sprowadzę z Afryki" – kwituje z goryczą Chylarecki.

PRAWNICZY BUBEL

Biolog zwraca uwagę na mylące stwierdzenia zawarte w dokumencie. Jego autorzy zapewniają, że pozwolą chronionym ptakom zagnieździć się w nowych miejscach i jeżeli ptaki przez dwa lata będą wyprowadzały pisklęta z nowych gniazd, zaprzestana na tych terenach gospodarki leśnej.

"Tu nie mówimy o żadnej kompensacji, którą należy rozumieć jako coś +ekstra+. To są działania obligatoryjne. Co więcej, obowiązkiem władz jest zaprzestanie gospodarki leśnej natychmiast, a nie w ciągu dwóch lat od osiedlenia się ptaków" – wyjaśnia doktor. Jego zdaniem to co najmniej "pomyłka prawna", którą równie dobrze można nazwać "szczytem hipokryzji".

Według ekologa, cała ta inwestycja stoi w sprzeczności z prawem unijnym. Dolina Rospudy, leżąca w obszarze "Natura 2000", powinna podlegać ścisłej ochronie.

ZNACZENIE JEDNEGO CENTYMETRA

Wśród ptaków, którym zagraża biegnąca przez las autostrada, znajdują się, poza orłem bielikiem i orlikiem krzykliwym, także inne chronione gatunki. Chylarecki wymienia tu dzięcioła białogrzbietego, dzięcioła zielonosiwego, włochatkę, derkacza i żurawia. Biolog wspomina również unikalne w skali europejskiej gatunki roślin, których siedliska ulegną przeobrażeniu, kiedy powstanie planowana obwodnica. To między innymi lipiennik Loebla i bogata fauna storczyków.

Decyzja środowiskowa określa kwestię budowy systemu odprowadzania poza Rospudę wód opadowych. Na tę wodę mają powstać specjalne separatory, wyposażone w czujniki sygnalizujące odpowiednim służbom przepełnienie zbiorników.

"Nie da się zbudować mostu na torfowisku, nie zaburzając drastycznie panujących tam subtelnych stosunków wodnych" – ocenia doktor. Zaznacza przy tym, że dla roślin centymetr wody mniej lub więcej może mieć ogromne znaczenie.

"Torfowiska zasilane są spływami z wysoczyzny, wolno filtrowanymi przez podłoże. W wyniku budowy większa część gruntów będzie nieprzepuszczalna. Każdy duży opad spowoduje spiętrzenie się wody i jej gwałtowne spływanie z szosy. Hydrologia terenów przyleśnych ulegnie istotnej zmianie. Z kolei sztuczne odprowadzanie wody, nawet pod ścisłą kontrolą, może doprowadzić do osuszenia terenu" – tłumaczy Chylarecki. Zaznacza, że to, co dobre dla inżyniera, dla ekologa może oznaczać katastrofę.

NIE MUSIMY GRAĆ TANDETNĄ KARTĄ

Politycy, którzy zaangażowali się w projekt budowy obwodnicy Augustowa przez Dolinę Rospudy, stwarzają fikcyjny, zdaniem Chylareckiego, wybór między ochroną przyrody a ochroną życia ludzkiego.

"To granie tandetną kartą. Możemy mieć to samo w innym miejscu i taniej" – mówi o obwodnicy, dla której istnieje alternatywny przebieg (zaprojektowany przez zespół pod kier. inż. Jana Jakiela - przeczytaj wywiad PAP).

Opór wobec alternatywnego projektu doktor tłumaczy skłonnością decydentów do tego, by iść w zaparte.

"Wielu ludzi przez 10 lat angażowało twarz w tę inwestycje. Trudno im się teraz wycofać" – mówi naukowiec. Jego zdaniem, wycofać się jednak należy, i to jak najszybciej.

"Nie wymagam od polityków, by dostrzegli, że świat się zmienił i powinniśmy w większym stopniu dbać o środowisko, niż robiliśmy to 30 lat temu. Chciałbym jednak, żeby dostrzegli, czego wymaga od nas Unia Europejska" – mówi Chylarecki. Dodaje, że korzystanie z dobrodziejstw, wynikających z przynależności do Unii, jest uwarunkowane respektowaniem pewnych zasad, które wspólnoty narzucają. "Ochrona bioróżnorodności jest jednym z sześciu unijnych priorytetów" – podkreśla biolog.

***

Od decyzji wojewody mogą się jeszcze odwoływać organizacje ekologiczne (które protestują przeciwko planowanemu przebiegowi obwodnicy), ale nie
wstrzymuje to dalszych procedur. Jak najszybszej budowy obwodnicy domagają się mieszkańcy Augustowa, którzy przez wiele miesięcy, wspólnie z mieszkańcami innych podlaskich miejscowości położonych w ciągu dróg krajowych nr 8 i 19, organizowali godzinne blokady dróg, domagając się przyspieszenia prac nad budową obwodnicy (prace nad nią trwają już od kilkunastu lat).

PAP - Nauka w Polsce, Agnieszka Uczyńska

Dzięki uprzejmości: PAP Nauka w Polsce

Następna strona

Poprzednia strona

Wybrane wiadomości z ekologii