Nie za dobrze ci, bobrze?: artykuł nr 1612
2005-11-28 19:33:23 Zoologia
W Polsce chroniliśmy bobry tak skutecznie, że teraz grozi nam ich plaga. I nie mamy pojęcia, jak się przed tymi zwierzakami obronić, bo są pod ścisłą ochroną. Wpadliśmy w ekologiczną pułapkę. Kilka lat temu, żeby zobaczyć na żywo największego polskiego gryzonia, trzeba było spędzić noc na mokradłach w dolinie Czarnej Hańczy. Dziś bobra można spotkać nawet w centrum Warszawy. I to jest poważny problem.
Bobry to nie duże myszy z płaskimi ogonami, bawiące się w reklamówkach OBI.
Potrafią w kilka dni zatopić całe hektary łąk uprawnych, błyskawicznie osuszyć
staw rybny, zniszczyć drogę czy tory kolejowe. Gdyby tylko ryły dziury w dolinie
Czarnej Hańczy, można by to było jakoś znieść – rzeka i tak płynie przez park
krajobrazowy. Jednak gdy zniszczą wały przeciwpowodziowe Warszawy, konsekwencje
ich bobrowania mogą być opłakane. Zrozumieli to już Skandynawowie, którzy w
listopadzie rozpoczynają odstrzał tych największych europejskich szkodników.
Okazało się, że sukces odbudowy populacji bobrów przerósł nas samych.
Kilkadziesiąt lat temu, gdy masowo na nie polowano, stały się gatunkiem ginącym.
Gdy zaczęliśmy je chronić, rozmnożyły się tak, że niedługo wszystkim dadzą się
we znaki.
Całość w tygodniku Ozon